Kategoria

Rozdział 04


paź 19 2016 Rozdział 04. Pierwszy lot.
Komentarze (0)

- Tak! Udało mi się! - krzyczałem z całych sił. Choć dla innych te okrzyki radości musiały brzmieć jak zwykły ryk.

 

Przedsenną na ziemi tlił się niewielki płomyczek. Był naprawdę mały i wyglądał jakby miał zaraz zgasnąć, ale według mnie był wspaniały. Był to bowiem pierwszy płomyczek jaki udało mi się rozpalić.

 

Od czasu gdy sprawdzałem swoje umiejętności minęły już 2 dni. Przez cały ten czas starałem się nauczyć korzystać z [Smoczego dechu]. Nigdy bym nawet nie pomyślał że to będzie takie trudne!

 

Pierwszego dnia jedyne co udało mi się osiągnąć to wytworzenie sporej ilości dymu, a czasami kilku iskier. Dopiero dzisiaj, po wielu godzinach prób i błędów udało mi się stworzyć ogień! Poczułem niewiarygodną dumę z własnych osiągnięć.

 

A miałem z czego.

 

Gdyby było to moje wcześniejsze życie, zapewne poddał bym się po 2, co najwyżej 3 niepowodzeniach. Udało mi się tylko dlatego, że postanowiłem że tego życia nie zmarnuje.

 

Po chwili przygniotłem łapą płomyczek, dogasając go. W sumie było mi trochę szkoda niweczyć od tak tyle ciężkiej pracy, ale ostatnie czego potrzebowałem to pożar lasu.

 

Spojrzałem na wielkiego smoka. Niemal zawsze można było go zastać w tym samym miejscu. Wyjątkami były sytuacje kiedy leciał zapolować, lub załatwiać swoje smocze sprawy. Jakie kolwiek by one ni były. Zwykle jednak, tak jak teraz, leżał i przyglądał się moim niezdarnym próbom. Czasami wydawało mi się nawet że dostrzegam w jego oczach lekkie rozbawienie.

 

Wziąłem głęboki oddech, po czym rozpaliłem niewielki płomyczek mojej piersi. Chwile później wypuściłem powietrze wraz ze strumieniem ognia. Kiedy zrozumiało się już o co chodzi, nie wydawało się to już wcale takie trudne.

 

Przeciągnąłem się lekko, Spędziłem w jednym miejscu dobre kilka godzin, więc strasznie zdrętwiałem. Niemal słyszałem w uszach dźwięk strzelających kości.

 

Zamierzałem przejść teraz do drugiej części mojego treningu. Przez te 2 dni moje ciało naprawdę mocno się wzmocniło, nie męczyłem się teraz tak szybko jak na początku. Najwyższa pora przećwiczyć latanie.

 

Właściwie zamierzałem od tego zacząć, ale po kilku ruchach skrzydłami zaczynałem się męczyć i czuć straszliwy bul w mięśniach. Teraz jednak powinno mi się udać!

 

Rozłożyłem skrzydła, szykując się do lotu. Chwile później zacząłem poruszać skrzydłami. Naprawdę ciężko to wytłumaczyć, ale to naprawdę dzienne uczucie, czuć jak twoje skrzydła się poruszają

 

Chwile później zrozumiałem że coś robię nie tak. Mimo że coraz szybciej poruszałem skrzydłami, nie udało mi się unieść nawet o centymetr. Przerwałem na chwile, zastanawiając się co robię źle.

 

Wtedy właśnie usłyszałem usłyszałem ciche powarkiwanie od strony smoka. Dopiero po chwili zrozumiałem, że on się ze mnie śmieje! Wpatrywał się we mnie swoimi rozbawionymi oczami, śmiejąc się ze mnie bezczelnie!

 

Odwróciłem się do niego plecami, obrażony. Było to strasznie dziecinne z mojej strony, ale to on zaczął! Wtedy właśnie szturchnął mnie lekko pyskiem, zmuszając mnie, bym na niego spojrzał. Niemal natychmiast zrozumiałem o co mu chodzi.

 

Przygarbił się lekko, po czym z olbrzymią siłą odbił się nogami od ziemi. Będąc już w powietrzu, rozłożył skrzydła, wykonując nimi potężny zamach. Fala uderzeniowa niemal wbił mnie w ziemie.

 

Po raz pierwszy widziałem jak lata. Wcześniej, nawet ruszając na polowania, poruszał na ziemi. Pewnie dopiero kawałek dalej wzbijał się w powietrze.

 

Był to widok zarazem piękny, jak i przerażający. Dopiero w tej chwili zrozumiałem, dlaczego nawet w moim starym świecie smoki były wychwalane w legendach, jako najwspanialsze stworzenia. Unosząc się w powietrzu, wydawał się najpotężniejszą istota na świecie.

 

Nie chcąc być gorszy, sam spróbowałem wzbić się w powietrze. Naśladując go, odbiłem się nogami od ziemi, dopiero w powietrzu rozpościerając skrzydła.

 

Udało mi się!

 

Nie wzleciałem co prawda zbyt wysoko, najwyżej na kilka metrów, ale był to mój pierwszy lot! Ogarnęło mnie nieskrępowane niczym uczucie wolności.

 

Smok ponownie zaśmiał się cicho, po czym zaczął powoli lecieć przed siebie. Nieco nie pewnie spróbowałem polecieć za nim. Kierowany instynktem, zacząłem posuwać się do przodu.

 

Patrząc na przesuwającą się pode mną ziemie, uczucie wolności tylko się nasiliło. Chciało mi się wyć z ekscytacji! Co też niezwłocznie uczyniłem.

 

- Ja latam!!!!!! - Krzyczałem, wiedząc że nikt nie może mnie zrozumieć.

 

Ale nie obchodziło mnie to w tym momencie. Teraz liczyła się tylko ta chwila.

 

Zataczając coraz szersze kręgi, i wzlatując coraz wyżej mogłem się przekonać jak wielka była polana na jakiej mieszkałem.

 

Była naprawdę wielka!!!!! Otoczona z czterech stron lasem, dawała niejasne uczucie bezpieczeństwa.

 

Chciałem tak latać zawsze. Latać po wieczność. Jednak już kilka minut później zacząłem odczuwać olbrzymi bul w mięśniach.

 

Smok chyb to zauważył, ponieważ zaczął lądować. Nie mając innego wyjścia, zrobiłem to samo. Kiedy tylko dotknąłem ziemi i zwinąłem skrzydła, padłem na ziemię.

 

Poczułem jeszcze jak smok kładzie się obok mnie, a chwile później zapadłem w sen.

 


 

 

 

Mefistofeles